czwartek, 22 marca 2012

Wygodne buciki na PO

Króciutko i lecę do Polic.
Przedwczoraj nabyłem takie buciki z osobistym przeznaczeniem do darta. Zakup baaaardzo udany: bardzo elastyczne, lekkie, wygodne, fajna podeszwa i wyściółka. Przełaziłem w nich w sumie około 12 godzin po chacie, rzucając i nie tyko - celem testu - i jest lux. Jeżeli ktoś jeszcze szuka nowych kapci przed PO i pod ręką ma odpowiedni sklep, to szczerze polecam:).
Temczasem

środa, 21 marca 2012

Matko bosko dartersko...(czyli emocje i Chizzy's)

...za dwa dni turniej...!!!
I co? i d... blada...
Pominę to, że mało wchodzi tonów, ale masakra ze skupieniem, z grupowaniem... Wydaje się człowiekowi, że rzuca każdą lotkę w T20 tak samo, ale lotkom wydaje się inaczej... I kombinuję, i zmieniam barel co 50 rund, i zmieniam lekko uchwyt i lipa... Koniec końców, zostaję przy Peckerach, ale blado widzę siebie w grupie; nic nowego... Potem jeszcze tylko złe emocje przy tarczy i 70pkt. (czy ileś tam) do rankingu - bez walki. Najbardziej wkurzy mnie, gdy odpadnę po zajeniefajnej, słabej grze...

Wielkie emocje (i adrenalina) przy tarczy, ostatnio, niestety nie dotyczą mnie za bardzo (tzn. dotyczą, ale tylko gdy kłuję bardzo słabo - w takich sytuacjach to tylko takie tępe wkurzenie i beton i dramat...). Samo podejście do meczu na fajnym turnieju nie robi już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś (kiedyś = ok. 2 lata nazad). No, bo koniec końców, gram z tarczą - tutaj nie muszę być silniejszy fizycznie od gościa z obwodem bicka 2xwiększym niż mój... Podchodzę zatem do spotkania spokojnie, nieważne z kim mam grać. I to nie tak, że jakoś olewczo nastawiam się do gry, tylko staram się myśleć, że to tylko kolejny mecz, kolejny leg, kolejna runda, których w ub. tygodniu walnąłem grube dziesiątki (oczywiście, gdy gram w turnieju lokalnym, czy sparuję, to mam odczucia nieco inne, może nawet zbyt luźne...). Staram się skupić tylko na lotce i ramieniu i, jak tylko się da, wyłączyć z odbioru sygnałów płynących z otoczenia (muza, hałas, okrzyki przy tarczy obok, itp.). Jeżeli dzidy latają fajnie, to OK (nawet, gdy rywal jest dużo lepszy i gładko wygrywa - są poziomy i POZIOMY). Już się trochę postarałem, by nie za bardzo werbalnie dawać upust nerwom po spieprzonej rundzie, zatem duszę złe emocje w sobie - co, przynajmniej, nie za bardzo psuje atmosferę przy tarczy:) Nietrafiane dable, czy wystawki, powodują dużo złych emocji, z którymi nie za bardzo daję sobie radę. Zazwyczaj skupienie 'wzmacniam' gapieniem się na pióra i układaniem ich w palcach w określony sposób, nie patrząc nawet na to, co rzuca przeciwnik. A zresztą, nie za bardzo patrzę na to, co rzuca, nawet gdy idzie mi dobrze. Każdy ma jakiś sposób koncentracji, a mój jest właśnie taki. Ale, gdy idzie naprawdę źle, to już niewiele pomaga i zła energia wzrasta o jakieś 2MJ a koncentracja pryska... W takich sytuacjach, do ognia mojego wkur...nia dolewają oliwy znajomi, którzy myślą, że pomogą w czymkolwiek pokrzykując: "spokój-spokojnie" albo: "teraz!!!"... To w niczym mi nie pomaga (i o jakim tu spokoju można mówić, gdy we mnie buzuje na maksa!!!?), a wręcz - przeszkadza...I już jestem ugotowany. A najgorzej jest, gdy tracę wiarę w zwycięstwo w legu (przy mojej obiektywnie beznadziejnej grze) - tu już nie ma szans...

No dobra, pomarudziłem co moje, więc kilka słów o Chisnall'ach, które zawitały do mnie jakiś tydzień temu:). Na fotce z A180Darts wyglądają na nieco jaśniejsze i bardziej błyszczące (chodzi o "złotą" część barela; w rzeczywistości jest ciemniejsza i bardziej  matowa). Ale są naprawdę śliczne, a samo wykonanie bardzo dokładne. Grip może się wydawać na niezbyt mocny (i taki mi się wydawał), ale to złudzenie. Krawędzie nacięć nie są w najmniejszym stopniu łagodne - są bardzo wyraźnie zaznaczone, powiedziałbym, "na ostro" gdyby nie to, że są frezowane pod kątem prostym:) Przypomina mi to nieco frezowanie w Unicornach (które jest dla mnie po prostu ideałem; nie mam na myśli żadnego micro gripa czy purista - po prostu proste frezy), albo w Lloydach (Pure darts) Targeta. Czyli tak, że widzę na fotce niby nieznaczący frez i wyobrażam sobie słabe trzymanie na nim, ale w ręce okazuje się to prawie żyletą. Do tego dodam, że i tungsten srebrny i złoty tytan dają (w gładkich fragmentach) bardzo fajną przyczepność paluszkom, co spotkałem tylko w Sigmie Unicorna. Środek ciężkości położony w środku barela (bez szafta). Grot długości 28mm. Mimo tego, że nie trzymam palców na grocie, to faktycznie prawdą jest to, co piszą na stronie: jest niezła przyczepność palca do grota. Nie rzucałem nimi długo, bo przed PO nie za bardzo chciałem (jeszcze bardziej) kombinować, ale przed Krakowem na pewno poświęcę im cały dzień albo dwa.

To tyle pisaniny; walnę jeszcze kilka setów z kompem, a jutro rano do Polic - na ciężkie prace fizyczne:) ...byle tylko nie uszkodzić prawej dłoni...:) - Chociaż, w moim przypadku, niewiele by to, pewnie, zmieniło:)

czwartek, 15 marca 2012

Mój trening...

Kiedyś miałem plan treningowy...



No, i w sumie, to można by na tym poprzestać, bo za cholerę się tego nie trzymam:)...

Po paru miesiącach kłucia "na ostro" poczytałem sobie o treningu J. Parta i postanowiłem, by moje granie poparte było również solidnym i przemyślanym treningiem. Zajefajnie się czułem z tą myślą i już widziałem systematyczną poprawę wyników i krótką drogę na szczyt (przynajmniej szczecińskiego) darterskiego Olimpu:):). Czerpiąc z pomysłu na trening Johna P. wymyśliłem sobie taki oto, naiwny w swej doskonałości (albo raczej na odwrót), plan:
- Trenować trzeba, a jakże, codziennie po kilka godzin (mam sporo wolnego czasu, żona i dzieciaki nie krzywią się, nie istnieją i nie wzywają do brania udziału w innych, domowych, a bezsensownych, czynnościach, więc luzik:) ),
- a jeżeli nie codziennie, to przynajmniej 4x tydz., by mieć w miarę prawdziwy obraz (tylko i wyłącznie) postępów!!:),
- żeby taki obraz powstał, należy treningi notować w sposób miarę przejrzysty, by móc określić, co bardziej "halo" a co jeszcze nie,
- zadziwiać co tydzień lokalnych kolegów-kujaków postępami i samemu się podbudowywać,
- po zadziwieniu kolegów zadziwić, na którymś tam, z kolei, okręgowym specjalnym, krajową elitę:),
- zaszaleć na PO i zadziwić pół Europy:)
Początek planu chyba dobry, bo przecie, jak też mawiał Andreas Brehme: "5% sukcesu w sporcie to talent, a reszta - ciężka praca". A ja się takiej pracy nie bałem, a co z tego wyjszło...to widać po fazie grupowej większości turniejów, w których brałem udział...:)

Posiedziałem jakieś 15 minut i już techniczny plan treningu dziennego był ustalony. A wyglądało to tak. Na rozgrzewkę kłułem wszystkie duże pojedyncze sektory a potem małe pojedyncze sektory 1-20+B, a potem zegar na dablach, po czym przechodziłem do części zapisywanej:
- 10 minut w T20 - zapisywana ilość trafionych T20
- 10 min. w T19; podobnie,
- 10 min. D20,
- 10 min. D16,
- 10 min. B/DB (jak wpadł zielony to liczyłem 1, a jak bull's eye, to 2B/1DB),
- 10 min. końcówka 40,
- 10 min. końcówka 32 (za wyższe kończące się nie zabierałem, bo nie),
- zegar dabli na czas.
  potem 2 sety BO5 z lev. 5. N01, z czego zapisywane:
- średnia/lotkę z lega
- średnia/lotkę z pierwszych 3 rund,
- HF,
- LT, HT, Max,
- średnia lotka kończąca
- najszybsza lotka.
- chyba wszystko...
Po "oficjalnym" treningu, który trwał, jak widać, około 2 godzin, wprowadzałem uzyskane dane do tabeli, która generowała dane do wykresu:


Po zakończeniu treningu oczywiście było granie "luźne", czyli łupanka do T20 ewentualnie jeszcze dable i kilka legów z kompem.
No, oczywiście tabela została uzupełniona na potrzeby tego posta, bo sam przeprowadziłem aż... 3 treningi notowane ostatnimi czasy (łupiąc na Trainerze Bulls'a, co wyraźnie odbija się na wartościach....:)
Rację wielka ma Bober, pisząc na naszym Forum, że trening jest piekielnie nudny... Poddałem się temu stwierdzeniu i półtora roku temu i dwa miesiące temu... Dodatkowy brak mobilizacji pewnie spowodowany jest moją manią kupowania i testowania lotek, więc o jakiej systematyczności i stałości treningu mógłbym mówić?:) Ale spoko, już (prawie) wszystko co chciałem mieć, to sprawdziłem, więc może dam szansę Peckerom na pomoc w treningu i poprawienie statystyk?...:). Obecnie, mój samodzielny "trening" wygląda tak, że łupię sobie bezsensownie i beznamiętnie, po 1-2 godz. dziennie (w kilku podejściach) w T20 i jakieś dable, próbuję jakichś końcówek wyższych niż 60, czasem włączę N01 i zagram kilka setów. O wiele ciekawsze są moje sparringi z Tigerem, z którym łupiemy regularnie co środę po kilka setów BO5. Leje mnie niemiłosiernie i to w bardzo dobrym stylu, a mówi, że nie chce mu się grać w lotki... Dodatkowo, zdarzają się jeszcze sparringi z innymi kolegami oraz, ostatnimi czasy, regularne klubówki w Sz-nie, które też traktować należy jako trening, a także super liga. Można zatem nieco pograć z innymi, ale uważam, że jednak ten nudny, ustalony, systematyczny i częsty trening samemu, powinien mieć, przynajmniej w moim przypadku, miejsce. Oprócz ćwiczenia ręki i wprowadzania do niej nawyków (oby tylko tych właściwych), pomaga w liczeniu końcówek, co przydaje się na turniejach. Nie wiem, jak to będzie z moją mobilizacją, ale teraz właśnie pan kurier przyniósł mi paczuszkę z zapasowymi Peckerami i nowiuśkimi Chisnall'ami, więc kończę tego posta, bo co miałem do napisania to napisałem i troszeczkę przetestuję te nowe srebrno-złote ślicznotki Dave'a, hehehe.....:)







Ranking do piwka polickiego

Jeżeli chodzi o nazwy modeli lotek z mojej półeczki, to prowadzi pik48, który jest, zresztą, jedynym uczestnikiem, ze zdobyczą 10,8pkt.. 
Jeżeli chodzi o nazwy win, to bezkonkurencyjny jest na razie Brzęczu, a zdobył on 1.235.345,23 pkt.

Brak weny do porannego rzucania (ech, ten niekorzystny biomet) nie jest żadnym wytłumaczeniem, toteż kilka legów, a może nawet zegar na dablach, trzeba zaraz ukłuć...

niedziela, 11 marca 2012

Pozycja przy rzucie

No, no... Widzę, że wchodzicie (i może nawet czytacie). Sukces...:)

Pozycja przy rzucie
Zaczynałem (a było to około 13 lat temu) stając przodem do tarczy, z prawą stopą do przodu, lewą z tyłu, ok. 40cm za prawą (lewa stopa opierała się na podłodze tylko na palcach), z pochylonym do przodu tułowiem, przy czym starałem się ustawiać jak najbardziej na wprost tarczy (biorąc pod uwagę linię głowa-bull).  Widziałem, że tak robi większość lotkarzy (wtedy jeszcze funkcjonowało - przynajmniej w Szczecinie - pojęcie "rzutek", a zatem i "rzutkarzy''), a ponadto uznałem taką pozycje za, po prostu, naturalną. No i rzucałem sobie tak przez 3 lata (bez większych sukcesów), a potem zrobiłem krótką, 8-letnią przerwę. Jak wróciłem do grania, to naturalnie, że rzucałem tak samo i nie zastanawiałem się nad pozycją w kontekście celności, bo uznawałem, że to w sumie tylko ręka za tę celność odpowiada. Potem zacząłem sobie czytać to i owo i wyczytałem, że podstawą dobrej celności jest odpowiednia pozycja na oche (rzecz bardzo indywidualna dla każdego gracza), jej zaś podstawą powinna być wygoda przy rzucie i stabilność gracza (widziałem, oczywiście, jak i każdy grający, tyle różnych nie-stabilności, które jednak nie przeszkadzały w uzyskiwaniu dobrych wyników; ale ja się tego będę na razie trzymał). No i jak tak sobie pomyślałem, przyjąłem do wiadomości i uznałem, że trzeba sprawdzić (dotychczasowa pozycja, przy rozłożeniu na czynniki pierwsze, pokazała niestabilność: w momencie wyrzutu lewa stopa często odrywała się od podłogi a tułów tak jakby, drżał/podskakiwał w górę i do przodu i na boki - nawet bez wspomagaczy:)...). Próbowałem na oche w sumie bardzo krótko, bo od razu uznałem, że pozycja, którą mam teraz, daje mi i wygodę i stabilność i nie męczy. A jest to pozycja, jaką pokazuje Bob Anderson w tym filmiku.
Prawa stopa równolegle do oche, lewa nieco z tyłu, pod kątem i odległości takiej, która pozwala na poczucie stabilności przy stałym wychyleniu (ja akurat nie wychylam się zbyt mocno do przodu). Czyli linia barków i bioder jest prawie idealnie prostopadła do oche. Mimo, że trzeba skręcić głowę w prawo, nie przeszkadza mi to i nie męczy nawet przy kilkugodzinnym kłuciu. Do tego staram się tak ustawić, by mieć w jednej linii oko, wyprostowane ramię  i sektory T20/Bull na tarczy. Wtedy, prostując ramię (tylko z tego biorę siłę do rzutu, bez dodatkowych ruchów tułowia) niejako mam naturalny, prosty kierunek dla lotki w T20. Taka pozycja powoduje, że naprawdę mała ilość "elementów ciała" jest zaangażowana w rzut i mała ilość się porusza (wstrząsy ciała są znacznie mniejsze). A im mniej się części porusza, tym, wg mnie, mniej niekontrolowanych ruchów/przyruchów i mniejsze prawdopodobieństwo pomyłek (to teoria:) ). Zostaje jeszcze oczywiście nadgarstek i palce, ale to już jest kwestia długotrwałych treningów (PPP - wg J. Parta).
Co z dablami na bokach czy innymi sektorami? Jeżeli mam do ukłucia np. D16 czy D10 to nie przesuwam się wzdłuż oche, tylko skręcam tułów względem mojej osi pionowej, tak jak wieżyczka czołgu, co powoduje, że linia oka, ramienia i sektora pozostaje (ma pozostać) prostą (staram się utrzymać takie same wychylenie i ułożenie tułowia i ramion względem siebie). Oczywiście, rozproszenie przy tarczy, albo pośpiech powodują, że często jest to u mnie tylko teorią:) No, ale wiem, przynajmniej, na co ustawicznie trzeba zwracać uwagę:). Nie przesuwam się przy skrajnych dablach, bo dość szybko rzucam kolejne lotki i tak jakoś wydaje mi się, że będę zakłócał płynność i "spokój" swoich rzutów w rundzie:) Nawet nie przesuwam się, gdy sektor wygląda na zasłonięty - sprawdziłem wielokrotnie, że mimo tego, że wydaje się, iż lotka nie ma prawa znaleźć drogi do dabla, to jednak ją znajduje, a widzieć też nie muszę dokładnie całego tego sektora dablowego, bo wiem gdzie jest i widzę zawsze przynajmniej jego skrawek. Ponadto uważam, że np. dwie lotki niecelne, a wypuszczone z jednej pozycji mogą pomóc w lepszej, ale zawsze delikatnej korekcie na lotce trzeciej, rzucanej z tej samej pozycji (tzw. 'markery' to inna sytuacja). A teraz jeszcze jedna moja uwaga i oczywista niekonsekwencja: gdy stoi się w mojej pozycji podstawowej tak jak opisałem, to lotka ma najkrótszą drogę do T20/B/3, co chyba jest zaletą?:). Obracanie się moje, przy dablach, wydłuża (o całe kilka cm) drogę lotki niż gdybym się przesuwał. No, ale tak mam i tego się będę trzymał:). Jeszcze, byłoby dla mnie idealnie, gdybym potrafił odpowiednio pracować łokciem, tj. wysokością łokcia przy rzucaniu w sektory na różnej wysokości, przy zachowaniu podobnej siły wyrzutu i tak samo prostowanego ramienia. Kojarzy mi się to ze strzelaniem czołgu, który tylko odpowiednio porusza lufą góra-dół, obraca wieżyczką,  a siła wystrzału jest taka sama:) Albo coś w tym stylu...:) Popracuję nad tym.
Winmau wypuścił jakiś czas temu "Sight right", co ma pomóc darterom poszukującym pozycji teoretycznie najbardziej ergonomicznej, podobnej do mojej. Nie kupiłem, ale miałem plan, by samemu coś podobnego zrobić. Nie zrobiłem, bo uznałem, że i tak stoję w miarę "najbardziej ergonomicznie" :) To tyle o mojej pozycji; może nie jest taka fajna dla mnie, bo nie odnoszę sukcesów....?:) Ale nie zmieniam na razie, zaczynam pracę nad łokciem:)




sobota, 10 marca 2012

1. Witajcie! / Zestaw obecny Bronka

Czołem, Darterzy!:)
Znacie już moje "mądrości" z Dart Foto, ale, by dać kompletny upust mojej manii lotkowo-sprzętowej, popełniam tego bloga... Nie wiem, ile będzie odcinków, ani - czy ktokolwiek będzie miał ochotę to czytać... Nie jestem też grafomanem...; nie muszę tego pisać ani regularnie ani w ogóle, a mój styl pozostawia wiele do życzenia (zgodnie z teorią mojej polonistki sprzed wieków), lecz może, może, ktoś z Was uzna cokolwiek, co się tutaj pojawi, za przydatne...
Oprócz sprzętu, grania w lotki, mojego miejsca w rankingu (hehe), istotnych spraw w naszej POD, nie za bardzo mnie obchodzą inne sprawy dartowe: kwestie osobiste graczy formatu światowego, układy i układziki w federacjach, wojenka PDPA-WDF czy inne BDO, przejścia zawodników i inne, tego typu...przepraszam...jak dla mnie - bzdety i nie znam się na tym, nie wiem nic w temacie i nie będę o tym pisał:)
Co tu możecie znaleźć? Ano - i to podkreślam - znajdziecie moje osobiste opinie, obserwacje, uwagi, "doświadczenia", przeżycia ( :) ) dotyczące: bareli, szaftów, piór, tarcz, paków, protektorów, ringów, o-ringów, miłych knajpek z tarczami, wycieczek, grotów, dobrych-nie dobrych noclegów w kraju - przy okazji turniejów wyjazdowych, uchwytu, postawy, oche (a właśnie - czemu zawsze jest to linia prosta? czasem kujaka staje dość mocno z boku i chyba najwłaściwsze byłoby ustawianie oche w formie łuku o promieniu 2,37m? :) ), sklepów internetowych itp. itd.
Zapraszam, wiadomo, do dyskusji, pytań i uwag - jak to na blogu. Pojawiające się fotki nie będą autorstwa zawodowego fotografika...- proszę o wyrozumiałość, mój aparat ma ograniczone możliwości. No i wybaczcie moje słowotwórstwo, które może się pojawić od czasu do czasu:) Koniec wstępu, pora na odcinek 1.

Obecny zestaw Bronka
Tak jakoś naturalnie mi przyszło do głowy, by zacząć od obecnie używanego zestawu, a czas pokaże, o czym pisać w następnych postach.
Oto zestaw, którego używam obecnie:
- barele: Pecker wersja 2, waga 22,5g, dostępne tylko w A180Darts,
- szafty: Cosmo Fit Shafts , długość: inbetween; (Darts Corner),
- pióra: Cosmo Fit Flight - Delta (tri-fin), standard (Darts Corner).
- The Pack (no comment),
- Double vodka/coke.
 



Dlaczego akurat takie, skoro stoi za mną las... las lotek...


(...hehe, niezła, tungstenowa armia Bronka...wiem, wiem, macie lepsze kolekcje, ale muszę się swoją TUTAJ pochwalić; dla osoby pełnoletniej, która rozpozna najwięcej modeli z mojej stajenki - dwa piwka/wiśnióweczki w Policach)

Wiadomo, że pióra i szafty to z ciekawości, bo jeszcze takich nie miałem. A barele Pecker? Też kupiłem z ciekawości, bo wcześniej miałem wersję 1. (która bardzo mi się spodobała; i nie tylko mi; już niedostępna) i chciałem porównać. Tanie loteczki, ale jakże wdzięczne! Od dawna (długo gram w steela, już będzie ze dwa lata!!) poszukuję "swojego" barela. Obecne Peckery kupiłem na początku października 2011 r. i odłożyłem na półkę po kilku rzutach. Taki był zresztą plan, po prostu chciałem je mieć, a używałem wtedy o wiele cięższe i znacznie grubsze, Gary Thorne, 25g. Po tym zakupie, zamówiłem jeszcze z kilkanaście innych kompletów, bo zawsze coś albo nie do końca odpowiadało, albo chciałem zasilić armię... 
Do rzeczy, do Peckerów. Przekonałem się do nich jakieś 3 miesiące temu. Barel dość cienki i dość długi, bardzo dobrze wyważony (przy pokazanych szaftach i piórach środek ciężkości jest w połowie barela). Grip, z delikatnym sharkiem w części przedniej i coarse z tyłu i tuż przy grocie dają poczucie dość pewnego uchwytu (ja trzymam lotkę bardzo słabo), przy, powiedziałbym, całej swojej delikatności (jak dla mnie). Mój uchwyt to jakiś taki modyfikowany, chyba, "ołówek" i taka kombinacja: długość/średnica/grip dają mi duży komfort przy rzucie. 



Oczywiście, tak jest na chwilę obecną, może jeszcze inny komplet mile mnie zaskoczy (lecą teraz do mnie Chizzy's 22g i chyba, na razie poprzestanę z zakupami lotek). Groty w Peckerach są standardowej długości, złote, bardzo przyjemnie trzymają się w sizalu (poniżej piszę o tym, jak często mi wypadają lotki... ale wiecie, o co chodzi) i dodają uroku lotce. Jeżeli lubicie niezbyt ciężkie lotki, wąski, dość długi barel i bardzo przyjemny grip - ani mocny ani słaby, to za tę cenę można spróbować. Jak widzicie powyżej, nie trzymam palca na grocie, więc nie za bardzo mnie obchodzi "nos"/przód lotki - czy jest łagodny i dłuższy, czy - jak w Peckerach - krótki i dość "tępy". Wiem, że wielu z Was lubi łagodne "nosy", bo palec jeszcze trzymacie na grocie - tutaj może to powodować dyskomfort.
Po kilku miesiącach użytkowania widać, oczywiście, rysy i obtłuczenia gripu, nawet sporo, ale nie wyczuwam dyskomfortu stale nimi rzucając (mam na myśli to, że łagodne zmiany zachodzące w czasie nie są, praktycznie wyczuwalne na palcach; są, oczywiście, pewne granice). Kolejna partia ma być dostępna w A180 za około miesiąc-półtora. Kupiłem w sumie 4 kpl. tych Peckerów, z czego dwa cieszą już rękę innych darterów w Polsce, a jeszcze jeden leci razem z Chisnall'ami - na zapas. Przekonałem się, że jeżeli loteczki przypadną do gustu/ręki, to warto zapas mieć...

Pora na pióra Cosmo. Napisałem już na forum o moich pierwszych wrażeniach po otrzymaniu tych piór. Co sądzę o nich po niecałych 2 tygodniach używania? Grałem tylko 3-płetwowymi po około 1,5-2 godz. dziennie i dzisiaj wyglądają one tak:




Widać, że nieco wystrzępiły się krawędzie górne i, w dużo mniejszym stopniu, tylko jedna dolna (nie używam Tridentów, choć może warto by zacząć - przy tak drogich Deltach:) ). Pióra znakomicie trzymają rozstaw. To zgrubienie u góry pióra, które nie za bardzo podchodizło mi pod protektor, jednak daje radę. Mimo, że dość mocno dostało w tyłek, to jednak, wg mnie, bardzo dobrze chroni miejsce styku płetw, a tym samym, utrzymanie właściwego rozstawu. Trwałość pióra oceniam jako znacznie wyższą od moich ulubionych, dość grubych, St. George flights, które po takim czasie eksploatacji były o wiele bardziej poharatane na krawędziach, tudzież płetwy ich pękały. Fakt, że ciężar Peckerów nie powala, więc przy gramaturze barela np. 25g uszkodzenia pewnie byłyby dużo większe. Powtórzę, że fakt 3-ch płetw miast 4-ch daje większe pole widzenia w sektorach (logiczne, ale dodaję:) ).
Gdyby tylko nie ta cena, to, na 100%, na stałe pióra te weszłyby do mojego zestawu.
Jeszce jedna rzecz, o której miałem nie pisać, ale w sumie... to moje przemyślenia, mój blog i mogę sobie na to pozwolić... Już widzę te uśmiechy i słyszę epitety, ale wydaje mi się, że te pióra ...poprawiają celność rzutu....uff...Nie mam na to wytłumaczenia...Tyle o Deltach.

Jeszce tylko fotka 4-płetwowych piór Cosmo i przechodzę do szaftów - może zauważycie te smugi, o których pisałem?

Ale, jak wspomniałem wcześniej, nie jest to - dla mnie - żadna wada. Pewnie przy innym, "kolorowym" modelu nie będzie to też tak zauważalne. Nie grałem nimi więcej niż 10 rund od czasu postu na forum, więc o trwałości nie mogę się wypowiedzieć.

Szafty Cosmo.
To jest rewelacja! 2 tygodnie, bez mała, łupania i nic! Sterczą prosto, sprężynują, wracają do "pionu"... Pewnie, ryski od grotu dzidy i delikatne wgłębienia od uderzeń są widoczne u nasady przy barelu, ale to w końcu plastik i "praw fizyki pan nie zmienisz...". Nie chcę przedwcześnie ferować, ale wyglądają mi na super-trwałe (nie chcę też użyć słowa "niezniszczalne") w normalnym użytkowaniu. Dodam, że często lotki mi wypadają z tarczy (rzucam dość lekko i nie wiem, jak to zmienić, ale popracuję nad tym; ostatnio, na 10 lotek 1-na ląduje na podłodze...), więc nieobce są też szaftom spotkania z twardą podłogą. Nie można rozpatrywać tych szaftów w oderwaniu od piór i odwrotnie, więc dodam, że połączenie "lock", które mam u siebie (jest jeszcze "spinning") to najlepsza rzecz, jakiej można oczekiwać rozpatrując trzymanie pióra w szafcie. Ani razu pióro nie wypadło. Dodatkowo, połączenie to daje możliwość obrotu pióra, co bywa przydatne w grupowaniu.

Dobra, na dzisiaj wystarczy. Jeżeli macie jakiś pomysł na temat next post, to dajcie znać, a jeżeli nie, to napiszę o tym i owym:)
Pozdrawiam i idę pokłuć nieco:)
B