niedziela, 22 lipca 2012

Pocztówka z "wakacji" (czyli coś o przenośnym stojaczku)

No i utknąłem na kilka(naście?) dni na jakiejś budowie, na jakimś zadupiu pod Koninem, w bardzo przyjemnym pensjonacie „Marianna”. Gospodarze sympatyczni, sieć bezprzewodowa, pies wyje w nocy, pokoik fajny – czysto, skromnie acz wystarczająco, TV, łazienka samodzielna, kuchnia wyposażona - na dole, palenie w kiblu (z okienkiem), tanio – 30z/dobę, sklep blisko, cisza (w przerwach koncertu psiego) i spokój i delikatne odgłosy kłucia w sizal. No, bo zabrałem ze sobą, taki sympatyćny stojaczek do tarczy:
 zestaw podróżny

Bo kiedyś sobie przeglądałem (w mordeczkę: po zalaniu laptoka drinkiem, przez Gieca, przy jakimś lotkowanio-gitarowaniu na 11.p., klawisz „L” stał się bardzo oporny i trzeba go dość mocno motywować…) filmiki Neila Birkina (alias "Double 16") i w jednym pokazywał, jak to sobie zrobić statywik dla tarczy. Do wykorzystania przy libacjach w plenerze, treningu w domu – gdy wolnej ściany brak, na wyjazdach turniejowych, no i na wyjazdach na budowy, plus dodatkowe – niestandardowe – okazje.
Lekko sobie to zmodyfikowałem i wprowadziłem odbojniki podłogowe do drzwi (które zapewniają stabilność tarczy bez dodatkowych papierowych podkładek) oraz zrezygnowałem z górnego płaskownika – ciężar tarczy zdecydowanie pozwala na to, bo lotka rzucana np. w „topa” nie jest w stanie jej wychylić. Cała impreza kosztowała około 140zł brutto z przesyłką statywu (kupiony kiedyś na Allegro, np. coś w ten deseń), jakimiś dodatkowymi wkrętami, odbojnikami i pochłonęła około 3 godziny – z obmyślaniem, zakupami i wykonaniem. Szczegóły konstr. poniżej:
Widok z tarczą - od tylca. Dolny odbojnik mocowany do dodatkowej, zakupionej w Casto, obejmie; oryginalnie była za luźna, ale jakiś papierek dał radę:)

 Widok z boku - dość ważne odbojniki utrzymujące tarcze w płaszczyźnie pionowej (no, prawie...:) ); to wyraźnie widoczne odchylenie to urok fotografowania z bliska


 Tak wygląda mocowanie typowej blaszki (dystans uzyskany przez docięcie "dybli" do odpowiedniej długości


 Jeszcze raz blaszka z bliska z widocznymi, przyciętymi "dyblami"


Blaszka z przodu


Mocowanie blaszki - widok z góry. Ten motylek jest "firmowy" i służy do mocowania poprzeczki. Poprzeczka wymagała przewiercenia jej wiertłem do metalu - dla zamocowania blaszki w "oryginalnym rozstawie otworów


 Odbojniki w pełnej krasie (dolny jest nieco "zestrugany", by jego powierzchnia zgrywała się w jednej płaszczyźnie z płaszczyzną odbojników zamocowanych na poprzeczce)

 
Oczywiście, jest to konstrukcja, która lekko się buja przy rzutach i wyciąganiu dzid, ale nie przeszkadza to, gdy mam świadomość lekkiej prowizorki. W zestawie zawsze też mam jakąś taśmę stalową (samemu łatwiej jest ustawić wysokość i odległość; parciana nie będzie tak pomocna. Kiedyś też woziłem sznurek o odpowiedniej długości 2,934m – do wyznaczenia oche, ale się zgubił). Do pociągu bym tego nie zabrał - razem z tarczą to ponad 10kg, ale w bagażniku nie zajmuje dużo miejsca - nawet gdy jedzie się z bagażami 5 osób na kilkudniówkę w Polskę.
Fajny pomysł miał Birkin. A mój statyw podróżował to tu, to tam; ekipa poznańsko-policka testowała go przez kilka dni nad jeziorkiem, kilka tygodni postał też u kolegi, który ma problem z wolną ścianą, no i teraz towarzyszy mi w „ciężkich” przygotowaniach do MP :) A, że lekka nuda dzisiaj (za to jutro emocje i w gminie i z generalnym :( ), to sobie tak napisałem.

A teraz sfiksuję kolejnego drinolka i nieco pokłuję porą obiadową.
Kłuj duch!

p.s. 1) urocze miejsce, w którym jestem to pensjonat Marianna w Grąblinie, skąd do Konina jest około 12km, do Lichenia – dla fanatyków – około 4km. Blisko jezioro Pątnowskie. Na terenie pensjonatu bardzo dobrze zorganizowane miejsca do grillowania, posiedzenia itp. Gospodarz – emerytowany i doświadczony leśniczy i łowczy, zawsze ma ciekawe opowieści, jest bardzo przyjazny i pomocny.
p.s. 2) owszem, sailorripley-u i reszto ekipy konińskiej - gdy starczy czasu, to zajadę do „Megawatu” na małe sparringi – o ile sizalek jakiś wisi na ścianie, ew. zapraszam Koninian na partyjkę do siebie – posiedzę jeszcze do końca tygodnia :)

poniedziałek, 2 lipca 2012

Barney Army (czyli wiadomo, o co chodzi)

Pierwsze Barney'e zakupiłem tak z półtora roku temu, a może i prędzej. Były to Phase II (nie ma obecnie na DC fotki, ale moje były całe srebrne). Pierwszy i kilka następnych rzutów oka na fotkę w A180Darts nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Ot dość gruba dzida z jakimś wątpliwym gripem. No i dopiero gdy zadałem sobie trudu i zerknąłem na zoomowane fotki na Darts Cornerze postanowiłem je nabyć. Po prostu "z daleka" nie widziałem tego boskiego micro-gripu, którym obdarowali te Fazy inżyniery z Unicorna. Waga 25g nie robiła na mnie negatywnego wrażenia, więc po tygodniu miałem je w łapie. Bardzo fajne uczucie. Ten grip wydaje się prawie "kleić" do palców. Zero poślizgu – najostrzejszy grip jakim grałem do tej pory. Bardzo dobrze, że jest na całej długości bareli, a nie tylko – jak czasami bywa, tylko w części. Do tego idealnie prosto (wtedy) mi latały (skuteczność turniejowa oczywiście na moim poziomie, czyli lipna, ale to inna para kaloszy). Były bardzo dobrze wyważone i bardzo dobrze pasowały do mojego ołówka. Wymieniłem sobie tylko groty, bo podejrzewałem, że tarcza będzie ostro porezana oryginalnie zakładanymi, gripperami. Kłułem nimi jakieś 2-3 miesiące. Przy okazji - na PO 2011 w grupie miałem tego młodziaka, Knopfa, z Berlina, który miał również Barneveldy II (i już od razu dostał za to plusa). Siłą rzeczy skierowałem ku niemu swą sympatię po tym, jak w piękny sposób wyeliminował mnie z dalszych rozgrywek. I nawet wyjął tytuł (o ile się nie mylę) w juniorach. Niestety, pamiętam też (to chyba jakiś cud!), że gdy grał na scenie, to coś tam do niego wykrzykiwałem… Sorry, Kevin…:) Naturalną tendencją drobniutkiego gripa jest jego podatność na uderzenia lotkami, zatem ślady zużycia były dość mocno widoczne. Ale nie wpłynęło to w najmniejszym stopniu na komfort trzymania, a żadne ślizganie się nie pojawiło. Tyle jest tych drobniutkich i ostrych frezów, że nie czuje się zużycia w ogóle. A jak mi się znowu zaczęło kombinowanie z lotkami (bo przecie nie usiedzę z jednym, choćby nie wiem jak dobrym dla mnie, kompletem, dłużej niż 2-3 miesiące), to odłożyłem je na szafkę i chwyciłem Perfect Storm. Niemniej jednak Barneveldy II były jednymi z najlepszych lotek, jakimi przyszło mi grać. Szczerze polecam kujakom, którzy lubią czuć kawał lotki w ręce i to zarówno jeżeli chodzi o wagę, długość jak i średnicę i którzy lubią mocno trzymający grip. Ostatnio przekonał się do nich Rochu P. i właśnie jemu sprzedałem ostatni z 2-ch kompletów Ph II. No i jak latają, Roszku? – dalej maksik za maksikiem?:)
A po jakiejś, fatalnej dla mnie, okręgówce szczecińskiej AD 2012, gdy zdesperowany szukałem wspomożenia w nie-wiem-czym, zamówiłem Barneye z Bullsa, 24g. Phantom grip, drobniutki i bardziej łagodny niż Unikornowski. Tylko część środkowa gładka, ze znaczkiem Bull's.  Długość taka sama, średnica nieco mniejsza (ale też czuć kawał mięcha w ręce). Są leciuteńko poszerzane w kierunku grotu. Niestety, ręka nie chciała się dać przekonać, że to lekkie poszerzenie może w czymkolwiek pomóc, więc po kilkudziesięciu rundach trafiły na szafkę. Ale jeszcze ich nie sprzedaję, coś w nich jest. Polecam (w tej wadze) kujakom, którzy lubią lotkę konkretną, stosują uchwyt bardziej z tyłu, albo szeroki ołówek (bo jednak ta gładka część  środkowa nie daje fajnego oparcia dla kciuka) i lubią dość dyskretny, acz wyraźny, ale przy tym niezbyt "klejący" grip.
A, że lubię samego Barneya i jego dzidy, to spróbować trzeba było innego modelu z Unicorna, czyli Phase I. Takie tam, odwrócenie kolejności. Ze względu na to, że w części środkowej frezy są drobniejsze, ale i płytsze niż na końcach, to w tej części grip przypomina bardziej model Bull's. Ale tylko w tej części. W pozostałej trzyma tak mocno jak Faza II. I to jest praktycznie, cała różnica jeżeli chodzi o te 2 modele (Phase I testowałem w wadze też 25g). Jeżeli chodzi o performance, to praktycznie tak jak II – bez zarzutu, o ile uda mi się wykonać poprawny zamach i precyzyjnie złapać lotkę, choć teraz preferuję nieco cieńsze średnice na kciuku i środkowym – co mam w Thornach. Konkretna dzida dla konkretnego dartera. Pewnie będzie niedługo jakaś wyprz tak Ph I jak i Ph II, bo wchodzi Ph III, na którą ostrzę sobie… gładkie groty. Zalecam - zainteresowanym - bycie czujnym.

                                                         24g by Bull's  -  25g by Unicorn

Niestety, nie jestem w stanie zrobić fotki pokazującej oba micro-grip po testowaniu…;/

Wszystkie opisane Barneye, jako lotki z wyższej półki cenowej, przychodzą wraz z fajnym etui. Unicorn daje skórkowane portfele, zaś Bull's eleganckie, sztywne pudełeczko, które wymaga, niestety, rozkręcenia całej lotki. Ale za to można się dodatkowo skupić przy uzbrajaniu dzidy przed ważnym meczem:)

Dziś trening z Andrew H. Ostatnio złupił mnie okrutnie, ale coś tam, coś tam, forma jakby zwyżkuje...:)