środa, 25 kwietnia 2012

Tylko spokój może nas uratować...

A często, jak już stoję pod tą tarczą, jak nie idzie/idzie, jak już staram się skupić/jestem skupiony i, jak już nawet przypomniałem sobie sekwencję końcówki to.... "SSSSPOKÓJ!!!"
No, FakTycznie - przypominam sobie - tylko jego potrzebuję - wujka/cioci Dobra Rada za plecami... No i dostaję ten "SSSPOKÓJ"  w różnych tonacjach i odcieniach: 'sssspokój' tajemniczy, 'sssspokój' otwarcie, 'ssspokój' konspiracyjnie i sssssłodki 'sssspokój', 'ssspokój' flauty i piorunowy, a także (najgorszy) "ssspokój" olewczy, 'ssspokój' przysłówkowo i orzeczeniowo, dowolne kombinacje ssssyczące....
Ale, moment, ja przecież wujka/cioci nie zapraszałem na turniej! Skąd się tu wzięliście?? No dobra, niech będzie, że wpadliście na kieliszeczek i w dobrej wierze kibicowania podeszliście pod tarczę... Jak tak - to buziaki i flakon będą później, a teraz proszę o ciszę!
OK, gramy zazwyczaj w hałasie (do finału bezszmerowego jeszcze nie doszedłem), więc niby on sam rozprasza. Ale rozprasza stale i bezkierunkowo, przyzwyczajam się do niego i tyle. OK 2: nie każdy mecz jest grą "o wszystko", poziomy napięcia są różne - nie zawsze skupiam się na maksa i nie zawsze to sssyczenie mi przeszkadza. Ale jasny szlag mnie trafia, gdy nabuzowany i wkur...ony walczę o wyjście z grupy, ostatni leg, końcówka na liczniku i się zaczyna ussspokajanie. To nie działa... Zresztą - o jakim spokoju może być tu mowa? Chyba nie wierzymy w to, co mówimy...? Proszę: jeżeli chodzi o doping werbalny, to wolę "kaman!-owanie" czy "dawaj!-owanie", ale nie 'sssss......'
A teraz już spokój...:)
Albo inna beczka: przyruchy i nieproszone gadanie markerów... Może z czasem mi się zmieni, ale wydaje mi się, że teraz dość dobrze widzę, gdzie wbiła się moja lotka. Ale czasami proszę markera o potwierdzenie. I chciałbym, żeby takie "potwierdzanie na pytanie" było jedynym, co słyszę z jego ust. ...oprócz "game shot!" gdy pierwszy kończę, oczywiście :) Do końca 78, dzida w T18 (widzę, że zasiadła) i przy automatycznym ruchu i celowaniu w D12 odzywa się głośno ten czy ów: "24 do końca", czym mnie delikatnie wnerwia i rozprasza. I już nieważne, czy skończę, czy nie, ale nie mam ochoty na potwierdzanie mojego oka rozpraszaniem. Gdy nie wiem - pytam. Gdy wiem - nie pytam i tyle (często zwracam uwagę na to w trakcie meczu markerowi i obserwuję poprawę) A gdy nie zapytam i źle zinterpretuję lotkę i się zamotam/przerżnę lega - to już gapa i mój problem. A jak już taki jestem nadwrażliwy, że przeszkadza mi (nie)wiele, to w zbiorze tym znajduje się również bujanie i wychylanie się markera w trakcie rundy, by obczaić, gdzie to ta pierwsza czy druga lotka poleciały... Punkt widzenia zależy od miejsca stania i często - mimo, że ma bliżej - marker nie widzi tak dobrze miejsca wbicia lotki, jak darter (kąt, zasłanianie lotki przez lotkę, itp.). No i się zaczyna bujać, wypatrując czy jest T5 czy T20 i, licząc chyba na lotkę w skroń, wychyla się i skutecznie wybija mnie z rytmu rundy. Poczekaj, markerze albo na trzecią lotkę (i wtedy się gibnij i policz), albo na pytanie dartera; nie jest ważny - dla Ciebie - wynik częściowy rundy po 1. albo 2. lotce, gdy nie jesteś pytany:) No pewnie, często takie rzeczy robi się odruchowo, ale od czego jest praca nad samym sobą?:)
Dobra, koniec marudzenia, trzeba nieco pokłuć z rana...
Przylecieli do mnie Newtony 22g, ale to, jak dla mnie, nieloty - jednak za lekkie, choć bardzo ładne:) Zatem dzisiaj znowu Peckery uzbrojone w nieco cięższe sliksticki Unicorna, aluminiowo-plastikowe, albo Nandor Bezzeg 23g - coś w nich jest. I tym sposobem znowu się rozsypię treningowo przed Krakowem, ale nic to, przecie nie jadę tam (wy)grać...:)
kłuj duch!

Aha, nowe szafty Cosmo Fit Shaft GEAR weszły na rynek 21.04. Te to są, dopiero, niezniszczalne madafaki...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz