Pierwszego
sizalka zakupiłem w roku, bodajże, 2000. Harrows, druciany, chyba za 100zł, z
jakiegoś sklepiku w Szczecinie. I katowałem go przez prawie 2 lata plastikami,
bo o steelu w Polsce jeszcze nie słyszeliśmy. Ot, na treningi między meczami
Bulshootera czy ligi szczecińskiej w "anglika" – która jeszcze bardzo
dobrze się wtedy kręciła. A po tych prawie 2-ch latach trafił do zimnej i
wilgotnej piwnicy w domu rodzinnym, w Gorzowie, na kupę szmelcu (ale na tym
jego/jej żywot się nie zakończył).
Pierwszą
tarczą po moim powrocie do loteczek, po 9-ciu latach, był Ton Machine by
Winmau. Klasyczny druciak na treningi plastikami między meczami Bulshootera.
Tyłka sobie nie zawracałem kwestią: czy jest dobry, czy zły – po prostu musiałem mieć tarczę w domu i
wybrałem wariant ekonomiczny (jeszcze wtedy nie maniaczyłem ze sprzętem). Na
plastiki był doskonały. Ale przyszedł czas na pierwszy komplet steel-lotek,
stalowe okręgówki, stalowe treningi i zaczęła się jazda. Reboundy druciane w
ilości wielkiej, mata ochronna na podłodze, a w końcu – pozdejmowane druty. Na
tarczy bez pająka rozegraliśmy nawet jakieś 2-3 turnieje na Klemensa (sektory
bonusowe były rozpatrywane uznaniowo przez obie strony), aż w końcu tarcza powędrowała
do kolegi na działkę. Pamiętam, że mimo wszystko sizal ładnie się zachowywał,
nie było większych wybrzuszeń, ani dużych dziur.
Potem
był poturniejowy Focus. Rewelka. Zmasakrowana przeze mnie. Każdy uwielbia
Focusa i zna jego zalety, więc się nie rozwodzę.
Gdy
nadszedł jego kres i oddałem komuś tę tarczę, padło na Bladą 3-kę. Towar, jak
dla mnie, przereklamowany biorąc pod
uwagę to, co już było w tym samym czasie dostępne na rynku. Grubaśny (choć
trójkątny) pająk i szybkie zużycie sizalu. Zresztą, z 4-ką nie było dużo
lepiej. Niby cieńszy pająk, ale wyraźnie (miejscami) odstający od sizalu, w
dalszym ciągu bull gruby, a i sizal dość słaby (dziury i pęcznienie - albo
raczej "wychodzenie" sizalu w najbardziej eksploatowanych sektorach;
oczywiście, tarcza była obracana). Odbić dużo od pająka i sizalu (ale też i
lekkie lotki w tym okresie 22-23g). Wożę go teraz (właśnie, czemu go wożę, mam
inne przecie…) w bagażniku wraz ze stojakiem, na awaryjne sytuacje wyjazdowe.
Obie Bladzinki nie przekonały mnie zbytnio.
Popadłszy
w maniactwo sprzętowe postanowiłem wypróbować Advantage II by Bull's. Ogólnie,
tarcza prezentuje się bardzo dobrze, bo i kolory sektorów fajne (tarcza bardzo
jasna), najcieńszy, jaki znam - pająk, sizal dość mocno upakowany, DBull
centralnie ale widać niedociągnięcia w łączeniu blaszek pająka (malutki minus).
Po kilkunastu rundach widać już, zresztą pierwsze wygięcia tego cieniuśkiego
pająka: sizal jest rozpychany grotem i działa na blaszki wyginając je na
zewnątrz "obleganego" sektora (jest to tylko wygięcie, blaszki nie
wychodzą z sizalu, absolutnie). Widać to delikatnie na zdjęciu.
Gdy
"spadła" mi siła rzutu (za cholerę nie wiem, skąd mi się to bierze),
miałem bardzo dużo odbić od tarczy. Gdy lotce udało już się wbić w tarczę, to
grot penetrował ją na niewiele ponad 3-5mm. Miałem bardzo dużo lotek, które –
po wbiciu w tarczę – przechylały się w dół i spadały na podłogę. Nie uważam
tego za wadę tarczy, tylko stwierdzam, że moje słabe (siłowo) rzuty na nią nie
za bardzo się nadawały. A dodatkowo waliłem wtedy zazwyczaj Peckerami (22,5g),
czyli dość lekkimi dzidami. Większych uszkodzeń wizualnych (dziury, czy
wybrzuszenia) nie stwierdziłem. "Przerobiłem" dwie sztuki Advantage
II i uważam ją za bardzo dobrą i trwałą tarczę. Fotka pokazuje (na nieco większym zoomie) katowany fragment tarczy (a wszystkie już były katowane) po około 4 miesiącach rzucania.
Przy
okazji zawiesiłem jeszcze na ścianie, tuż obok, Bull's Trainer'a. Poza mniejszą szerokością
pól D i T, a także napisami na samej tarczy nie różni się niczym innym od
klasycznego Adv. II. Od czasu do czasu potrenuję sobie na niej. Fajnie jest, po
takim treningu, "przesiąść się" na normalną tarczę… Dable i triple wydają
się tak ogromne, że nic, tylko je kłuć…:)
Gdyby nie wiatrówka i śrut przy jakiejś imprezie poza-darterskiej,
pewnie by wyglądała lepiej, ale i tak jest fajna. fotka z fragmentem "przestrzelonym" (w lewym górnym rogu) i najbardziej skatowanym sektorem poniżej.
Nim
żywot drugiego Advantaża II dobiegł końca, zakupiłem Target Pro Tour (wersja
przed sygnowaniem przez A. Lewis'a, brana w promocji z A180Darts). To, co widać
na zdjęciach poniżej, to tarcza po 3 dniach
użytkowania (po około 1,5 godz., dziennie; 2 razy obracana).
Nówka
nawet ładnie wygląda (ale nie tak fajnie jak Adv II – wg mnie): wyraźnie
widoczne żyłki na granicach kolejnych "paczek" sizalu, sizal bardzo
równy, dość kolory żywe, sektory równe, blaszki pająka nie za grube, bull
centrycznie, sizal wygląda solidnie, brak większych niedoróbek produkcyjnych.
No, ale mija kilkadziesiąt rund i zaczynam zauważać "wady ukryte":) (joke). Plastik z opakowania paczek
sizalu zaczyna wyłazić z tarczy, a dziury po grotach są wyraźne i głębokie.
Sizal w tej tarczy upakowany średnio mocno (słabiej niż w Bull's), odbić brak
(ale rzucam już 25g Gary Thorne i dzida z większym impetem wpada w tarczę, stąd
nie za bardzo można porównać to z odbiciami z Bull's-a przy rzutach Peckerami).
Grot penetruje na kilkanaście milimetrów, ale nie dochodzi do płyty tylnej
tarczy. Tarcza fajna, ale dość delikatna.
Dojechała
do mnie też niedawno Eclipse Pro Unicorna i Target-prawie nówka wskoczył do
pudełka. Jest to już ostatnia tarcza na liście, którą chciałem przetestować.
Wizualnie najładniejsza (albo na równi z Bulls'em) ze wszystkich opisanych.
Fajne, żywe kolory, sizal bez większych wybrzuszeń czy wklęśnięć, blaszki
pająka równiusieńkie, bull centralnie. Wrażenie solidności konkretne. No, ale
to tylko image – nie najważniejszy dla kujaków. Sizal upakowany wyraźnie
słabiej niż w Bullsach. Pierwsze lotki powodują przyspieszenie pulsu, bo
wchodzą jak w ciepłe masełko. Fajowsko. Blaszki pająka chyba nieco grubsze niż
w Byku, ale w trakcie 4 dni rzucania ilość odbić od nich niezauważalna. Może
2-3 razy. Ciężkie Thorny spokojnie wbijają się swobodnie, nie ma odbić i sizal trzyma
solidnie groty. Wziąłem lżejsze lotki do łapy i podobnie – penetrują głęboko.
Zauważyłem jednak, że niektóre miejsca w sektorach (szczególnie jasnych) są jak
gdyby "mniej gęste": lotka rzucona z podobną siłą dobija aż do płyty,
co wyraźnie słychać - taka ciekawostka. Jednak luźniejszy sizal sprawia, że
dość wyraźne są dziury po dzidach. Aby nie zmasakrować za bardzo sektorów
obracam ją codziennie. Zdjęcie pokazuje
tarczę po 4 dniach łupanki (po około 1,5 godz. dziennie). Może nie super-trwała
tarcza, ale dla mnie fajna.
Zrobiłem
sobie taki teścik "penetracyjny": z jednakowej wysokości zrzucałem
lotki (Thorny, 25g) na Targeta, Bull'sa i Unicorna. I wbijały się (w tej samej
kolejności) na (ok.)13 – 10 – 16mm. Wynika z tego, że najtwardszym (i najtrwalszym,
pod czym się podpisuję) jest Bull'sik, zaś Pro Tour'a i Eclipse Pro docenią
przede wszystkim amatorzy lekkich lotek i niezbyt mocnego rzutu. Fakt, że nieco
szybciej się zużyją, no, ale coś za coś… Prawda też jest taka, że oprócz mnie
nie znam nikogo, kto by miał taką ilość odbić od twardych Byków i tak słaby
rzut…:) Druga
prawda jest taka, że nigdy raczej nie wiadomo na 100%, na jaką tarczę spotkamy
na turnieju…
Dodam
jeszcze, że:
- delikatne
spryskiwanie tarcz przyrządem stosowanym powszechnie przy prasowaniu, pozwalało
mi tak na redukcję ilości odbić na Bull's-ie, jak i na lepsze trzymanie grotu
przez sizal. Ale to żadna nowina …chyba… W każdym razie nie stwierdziłem, by
zabieg ten wpływał negatywnie na trwałość tarczy, o czym czytałem tu i ówdzie.
Każda tarcza moja poddawana jest takiemu zabiegowi 1-3 razy dziennie,
-
pająk
najbardziej wystaje z tarczy w Unicornie, a najmniej w Bull'sie,
-
przy
wbijaniu w tarczę Bull's jest najgłośniejszy, a najcichszy Unicorn (przy ścianach G-K i treningach wieczorno-nocnych z pokojem dzieciaków/sypialnią z żoną za ścianą - może to mieć znaczenie).
A
co ze stareńkim Harrowsem? Jakieś 2,5 roku temu braciak powiesił go w tej
wilgotnej i chłodnej piwnicy w Gorzowie i muszę stwierdzić, że na lepszym
sizalu nie grałem:)
(pomijam aspekt drutów). Pociemniał, może nawet lekko zaczyna gdzieś tam
podgniwać, cała masa ciemnych punktów po grotach, ale jakie masełko! Jakie
trzymanie! Jaki brak wybrzuszeń czy wystających kłaków! Jest boski i zawsze z
przyjemnością kłuję tę tarczę, bo i dźwięk wbijania jakiś taki soczysty i
przyjemny:) Fakt,
że tarcza ta ogrywana jest dużo rzadziej niż domowe - szczecińskie; kłuję tam
może raz na 3 miesiące czasami sam, czasami z kimś, ale mimo wszystko, tarcza
ta przeszła już sporo dużo wcześniej.
To
tyle, nadeszła pora by coś ukłuć w sesji wieczornej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz