czwartek, 15 marca 2012

Mój trening...

Kiedyś miałem plan treningowy...



No, i w sumie, to można by na tym poprzestać, bo za cholerę się tego nie trzymam:)...

Po paru miesiącach kłucia "na ostro" poczytałem sobie o treningu J. Parta i postanowiłem, by moje granie poparte było również solidnym i przemyślanym treningiem. Zajefajnie się czułem z tą myślą i już widziałem systematyczną poprawę wyników i krótką drogę na szczyt (przynajmniej szczecińskiego) darterskiego Olimpu:):). Czerpiąc z pomysłu na trening Johna P. wymyśliłem sobie taki oto, naiwny w swej doskonałości (albo raczej na odwrót), plan:
- Trenować trzeba, a jakże, codziennie po kilka godzin (mam sporo wolnego czasu, żona i dzieciaki nie krzywią się, nie istnieją i nie wzywają do brania udziału w innych, domowych, a bezsensownych, czynnościach, więc luzik:) ),
- a jeżeli nie codziennie, to przynajmniej 4x tydz., by mieć w miarę prawdziwy obraz (tylko i wyłącznie) postępów!!:),
- żeby taki obraz powstał, należy treningi notować w sposób miarę przejrzysty, by móc określić, co bardziej "halo" a co jeszcze nie,
- zadziwiać co tydzień lokalnych kolegów-kujaków postępami i samemu się podbudowywać,
- po zadziwieniu kolegów zadziwić, na którymś tam, z kolei, okręgowym specjalnym, krajową elitę:),
- zaszaleć na PO i zadziwić pół Europy:)
Początek planu chyba dobry, bo przecie, jak też mawiał Andreas Brehme: "5% sukcesu w sporcie to talent, a reszta - ciężka praca". A ja się takiej pracy nie bałem, a co z tego wyjszło...to widać po fazie grupowej większości turniejów, w których brałem udział...:)

Posiedziałem jakieś 15 minut i już techniczny plan treningu dziennego był ustalony. A wyglądało to tak. Na rozgrzewkę kłułem wszystkie duże pojedyncze sektory a potem małe pojedyncze sektory 1-20+B, a potem zegar na dablach, po czym przechodziłem do części zapisywanej:
- 10 minut w T20 - zapisywana ilość trafionych T20
- 10 min. w T19; podobnie,
- 10 min. D20,
- 10 min. D16,
- 10 min. B/DB (jak wpadł zielony to liczyłem 1, a jak bull's eye, to 2B/1DB),
- 10 min. końcówka 40,
- 10 min. końcówka 32 (za wyższe kończące się nie zabierałem, bo nie),
- zegar dabli na czas.
  potem 2 sety BO5 z lev. 5. N01, z czego zapisywane:
- średnia/lotkę z lega
- średnia/lotkę z pierwszych 3 rund,
- HF,
- LT, HT, Max,
- średnia lotka kończąca
- najszybsza lotka.
- chyba wszystko...
Po "oficjalnym" treningu, który trwał, jak widać, około 2 godzin, wprowadzałem uzyskane dane do tabeli, która generowała dane do wykresu:


Po zakończeniu treningu oczywiście było granie "luźne", czyli łupanka do T20 ewentualnie jeszcze dable i kilka legów z kompem.
No, oczywiście tabela została uzupełniona na potrzeby tego posta, bo sam przeprowadziłem aż... 3 treningi notowane ostatnimi czasy (łupiąc na Trainerze Bulls'a, co wyraźnie odbija się na wartościach....:)
Rację wielka ma Bober, pisząc na naszym Forum, że trening jest piekielnie nudny... Poddałem się temu stwierdzeniu i półtora roku temu i dwa miesiące temu... Dodatkowy brak mobilizacji pewnie spowodowany jest moją manią kupowania i testowania lotek, więc o jakiej systematyczności i stałości treningu mógłbym mówić?:) Ale spoko, już (prawie) wszystko co chciałem mieć, to sprawdziłem, więc może dam szansę Peckerom na pomoc w treningu i poprawienie statystyk?...:). Obecnie, mój samodzielny "trening" wygląda tak, że łupię sobie bezsensownie i beznamiętnie, po 1-2 godz. dziennie (w kilku podejściach) w T20 i jakieś dable, próbuję jakichś końcówek wyższych niż 60, czasem włączę N01 i zagram kilka setów. O wiele ciekawsze są moje sparringi z Tigerem, z którym łupiemy regularnie co środę po kilka setów BO5. Leje mnie niemiłosiernie i to w bardzo dobrym stylu, a mówi, że nie chce mu się grać w lotki... Dodatkowo, zdarzają się jeszcze sparringi z innymi kolegami oraz, ostatnimi czasy, regularne klubówki w Sz-nie, które też traktować należy jako trening, a także super liga. Można zatem nieco pograć z innymi, ale uważam, że jednak ten nudny, ustalony, systematyczny i częsty trening samemu, powinien mieć, przynajmniej w moim przypadku, miejsce. Oprócz ćwiczenia ręki i wprowadzania do niej nawyków (oby tylko tych właściwych), pomaga w liczeniu końcówek, co przydaje się na turniejach. Nie wiem, jak to będzie z moją mobilizacją, ale teraz właśnie pan kurier przyniósł mi paczuszkę z zapasowymi Peckerami i nowiuśkimi Chisnall'ami, więc kończę tego posta, bo co miałem do napisania to napisałem i troszeczkę przetestuję te nowe srebrno-złote ślicznotki Dave'a, hehehe.....:)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz